Dla wielu rodziców wyjście z domu bez dzieci wydaje się niemal niemożliwe. Mój mąż Jason i ja nie spotykaliśmy się od lat. Kiedy więc otrzymaliśmy zaproszenie na przyjęcie urodzinowe dla dorosłych, od razu z niego skorzystaliśmy. Z mieszaniną ulgi i strachu przywieźliśmy naszą trójkę dzieci do domu moich rodziców, ponieważ Simon (5), Max (3) i Lily (2) są prawdziwymi entuzjastami swojego charakteru.
Zasłużone wakacje… ale trudne do zniesienia dzieci
Zasłużona przerwa
Jason martwił się, gdy ubierałam się na wieczór. « Czy jesteś pewien, że Twoi rodzice poradzą sobie z dziećmi? » zapytał. Miał rację: nasze dzieci są pełne energii, zawsze chętne do wspinaczki i rzadko potrafią usiedzieć spokojnie dłużej niż pięć minut. Ale byłem pewien, że moi rodzice, którzy teraz mieszkają niedaleko, żeby nam pomóc, dadzą sobie radę.
Wyszliśmy z domu podekscytowani perspektywą wieczoru, podczas którego nie będziemy musieli co pięć minut powtarzać: „Nie wskakuj na kanapę”! . Nadszedł czas, abyśmy byli sami i mogli cieszyć się dorosłymi rozmowami, szampanem i jedzeniem bez okruchów i lepkich plam.
Idealny wieczór
Impreza była fantastyczna. Jason i ja cieszyliśmy się każdą sekundą, głośno się śmialiśmy, rozmawialiśmy z przyjaciółmi, a nawet tańczyliśmy. Pomimo radosnej atmosfery, myślałem o naszych dzieciach. Jak minął Ci dzień z moimi rodzicami? Spodziewałem się, że zastanę bałagan w salonie, kiedy po nią przyjdę.
Cud w domu moich rodziców
lilia
Sześć godzin później wróciliśmy do domu moich rodziców. To, co zobaczyłam, odebrało mi mowę: Simon i Max, zwykle tak ożywieni, siedzieli cicho przy kuchennym stole i rozmawiali z moimi rodzicami. Lily spała spokojnie na kanapie, z kciukiem w ustach. Gdzie się podziały moje małe potwory?
Co z nimi zrobiłeś? Zapytałem zaskoczony. Moi rodzice zaczęli się śmiać. Nie było żadnych magicznych sztuczek, tylko proste i skuteczne podejście: angażowano dzieci w zabawę i zajęcia praktyczne. „Lily i ja posprzątałyśmy kurnik i upiekłyśmy ciasto” – wyjaśniła moja mama. Tymczasem Simon i Max spędzili popołudnie z dziadkiem na strychu, majsterkując przy domku dla lalek. „Chłopcy też powinni umieć posługiwać się młotkiem” – zażartował mój ojciec.
Ciąg dalszy na następnej stronie