Myślałem, że prowadzę satysfakcjonujące życie rodzinne. Żonaty od dziesięciu lat, ojciec dwóch uroczych córek, myślałem, że nasz bilans jest solidny. Ale stopniowo zauważyłem subtelną zmianę w zachowaniu mojej żony Melissy. Była bardziej zdystansowana, często pochłonięta telefonem i wydawała się być gdzie indziej, daleko od naszego rodzinnego kokonu.
A potem pewnego dnia, bez żadnego ostrzeżenia, powiedziała mi, że chce zakończyć nasze życie.
Próbując uratować to, co można uratować
Szok był ogromny. Dla mojego dobra i dla naszych córek próbowałem przekonać ją, aby ponownie rozważyła swoją decyzję i dała nam szansę na przezwyciężenie tego trudnego czasu. Ale nic nie działało. Pomimo moich szczerych słów, Melissa wydawała się zdeterminowana, aby wybrać inną drogę.
Nie potrzebowaliśmy pomocy. Nasze córki były pod dobrą opieką i regularnie spędzaliśmy czas razem jako rodzina. Mimo to moja żona zasugerowała, że czuje potrzebę „odnalezienia siebie na nowo” i życia innym życiem.
Radzenie sobie z dziećmi
Kiedy odeszła z domu, zostałam sama z obowiązkami domowymi, pracą i przede wszystkim smutkiem moich córek. Jej niewinne pytania o powrót ich matki głęboko mnie poruszyły.
Jakby tego było mało, wkrótce potem otrzymałam diagnozę medyczną, która jeszcze bardziej zakłóciła moje codzienne życie: miałam raka. Ale Melissa już odeszła, a ja nie miałam jeszcze okazji jej o tym powiedzieć.
Kolejne wyzwanie do pokonania
Najbardziej bolesna część to późniejsza wiadomość, że Melissa związała się z kimś innym. W mediach społecznościowych odkryłam zdjęcia z wyjść i kolacji w eleganckich restauracjach. Tymczasem moje córki robiły rysunki, na których strasznie tęskniły za matką.
Pomimo tych obrażeń wytrwałam. Pomiędzy poważną opieką medyczną i domem, dobro moich dzieci było moim priorytetem. Nie do pomyślenia było, aby pozwolić im dorastać bez wskazówek.
Ciąg dalszy na następnej stronie